A teraz ja, dla odmiany, a co!
Dosyć poważne tematy się nakręciły.
Na ich zmianę rzucę wam mojego wczorajszego EPIC faila.
Otóż z natury jestem nieśmiały wobec przedstawicielek płci nie najbrzydszej, a niekiedy nawet uważanej za piękną. Oczywiście najtrudniejszy jest pierwszy kontakt i pierwsza gadka, potem z górki.
Bujamy się po mieście w towarzystwie trzech kumpli (zgrany skład ogólnie), w szampańskim humorze po kilku piwkach i opaleniu kilku lufek, dwóch z nich co chwila podchodziło do różnych dziewczyn, ja zostawałem z trzecim kumplem (ma dziewczynę) i gadaliśmy. Po którejś eskapadzie wyznałem (po alko byliśmy wszyscy szczerzy do bólu), że nawet wypity nie mam odwagi 'podbić' do laski i skręcić bajerę. Koledzy ruszyli na kolejną eskapadę, a kolega zaczął orać mi banię: że tracę szansę, że i tak ich nie znam, że mogę trafić na taką, z którą będzie szczęśliwy, itp.
Na kolejny podryw ruszyłem z jednym z pozostałych kolegów.
Podbijamy do dwóch całkiem fajnych dziewczyn, jest miło, gadka się klei. W pewnym momencie mój zamroczony alkoholem umysł podrzucił mi tragiczną myśl: JA JE ZNAM!
Chcąc ratować twarz, rzuciłem do jednej z nich:
-Ala, czemu tak późno się szlajasz po mieście? Też lachony wyrywasz? (błyskotliwe, wiem)
Dziewczyny nagle nabrały ochotę na spacer bez naszego towarzystwa.
Czas na pointę: Po zoraniu mojego beretu teraz mogę podrywać w każdej sytuacji i bez alkoholu. Koledzy bez alko nawet za dziewczynami się nie oglądają.
Obiecałem sobie, że temu, który zorał mi banię, kupię najszybciej jak się da dobrą flaszkę :P